A może skuteczne będzie pobieranie opłat za opiekę nad przeziębionymi dziećmi w przedszkolu, z czego zyski przekazane zostaną na pokrycie rachunku za leki tych dzieci, które najpewniej od nich koncertowo załapały jakieś świństwo? A może wyjątkowy jest pomysł mojej koleżanki, żeby rodzic takiego dziecka z “bonusem” okazywał opiekunce grupy w przedszkolu zaświadczenie lekarskie, że kaszel albo katar to kwestia alergii i że nikt się tym nie zarazi?
A o ile ktoś z rodziców w tej chwili zakichanych maluchów zechce wysunąć argument, że dziecko musi własne przechorować, to ok, może albo musi, ale ja nie muszę resetować portfela w aptece chociaż dwa razy w miesiącu. Pierwsze momenty z dzieckiem -odruchy Zresztą, nie tyle marzy mi się ekstremalny kurs uodparniania dziecka, taki bakteryjno-wirusowy surwiwal, co przebywanie Bartka między dziećmi lub wykształcanie postaw prospołecznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz